Tamten Chłopiec na pierwszych zajęciach pojawił się w słuchawkach. Tak bardzo męczyła go nadwrażliwość słuchowa. Przykrość sprawiała mu większość dobiegających z otoczenia dźwięków, a zwłaszcza parskanie konia, którego nigdy wcześniej nie słyszał. Z czasem okazało się, że Chłopiec doskonale potrafi sobie zorganizować zajęcia i właściwie szkoda byłoby mu w tym przeszkadzać. Jeździł na oklep, czyli na sierści, bez czapraka. Wraz z jego Tatą z radością obserwowaliśmy jak Chłopiec dotyka konia w ulubiony przez siebie sposób, jak podciąga nogawki spodni, by łydki dotykały sierści. Bardzo też lubił usiąść przodem do ogona i położyć się na koniu, przywierając do niego całym ciałem, łącznie z policzkiem. Często też kładł się na plecach. Kiedy wiosną koń gubił zimową sierść, założyłam czaprak, żeby ubranie nie oblazło sierścią, ale Chłopiec wydawał się zupełnie pogubiony skoro nie mógł dotykać konia tak, jak lubił najbardziej i czaprak został szybko zdjęty. Chłopiec polubił też bardzo przy powitaniu przykładać ucho do końskiego boku i nasłuchiwać, co się dzieje w brzuszku. Robił to przy każdej bytności w stajni i w końcu ani się obejrzeliśmy, słuchawki zostały zapomniane. Czasem jeszcze tylko przy jakimś głośniejszym dźwięku łapał się za głowę, ale i to przeminęło. A któregoś dnia, Chłopiec, który miał dość duże kłopoty z mową, zaśpiewał mi piosenkę. Tak po prostu, bez zacinania się, pełnymi zdaniami. Pięknie.
Komentarze