Autor zdjęcia M.Ziółkowski, osoba z niepełnosprawnością sprzężoną.
Teologiczna odpowiedź na tak postawiony problem brzmi: zależy w jakim znaczeniu.
Jeżeli przez miłość do zwierząt rozumiemy zoofilię, czyli seksualny pociąg do zwierząt i współżycie z nimi, to jest to oczywiście jeden z najbardziej wynaturzonych i obrzydliwych ciężkich grzechów, uniemożliwiających nam zbawienie.

KOZA MARYŚKA , STAJNIA AGMAJA
Jeżeli zwierzęta zajmują w naszym życiu miejsce ważniejsze od otaczających nas ludzi, np. bardziej dbamy o nie niż o członków naszej rodziny, wydajemy na nie duże pienądze, stwarzamy komfortowe („domki” dla zwierząt, droga karma, drogie zabiegi kosmetyczne, specjalne ubranka, itp.), budujemy grobowce gdy zdechną (celowo tak określam zgon zwierząt, bo umiera tylko człowiek), to jest to również duże nieuporządkowanie i – może nie tak drastyczne jak powyżej, ale zachowanie grzeszne i niemoralne.
Dużym grzechem i winą moralną jest też wykorzystywanie zwierząt dla własnych celów, np. gdy pseudo ekolodzy pod płaszczykiem troski o zwierzęta i miłości do nich stosują ekoterroryzm, wyłudzanie pieniędzy od instytucji państwowych i prywatnych, prowadzą walkę polityczną.
Nie oznacza to w żadnym wypadku, że o zwierzęta nie mamy dbać, nie możemy ich lubić, czuć się z nimi związanymi i wręcz mówić, że je kochamy – bez popełniania grzechu. Sama wychowałam się na wsi i od zawsze miałam swojego „ukochanego” psa lub kota, z którymi się bawiłam, lubiłam głaskać krowy i cielęta, zaprzyjaźniałam się z końmi.
Ktoś kiedyś powiedział, że jeśli Pan Bóg jest na pierwszym miejscu, wtedy wszystko jest na swoim miejscu. Chodzi w tym o to, że świat stworzony przez Pana Boga jest ustawiony hierarchicznie i z woli Bożej człowiek jest panem całego świata (Rdz 1,26-29).
Być panem świata, to przede wszystkim być tym, kto o ten świat dba i należycie go traktuje. Człowiek ma wręcz obowiązek opiekować się zwierzętami, pomagać im, gdy np. chorują, są w niebezpieczeństwie, udomowione karmić, zapewniać im schronienie, itd. Człowiek może mieć swoje ulubione zwierzęta, może się z nimi zaprzyjaźniać, ale wszystko ma być zgodnie z prawami natury.

KROWA ANIELKA TERAPEUTKA Z NOWEGO KOZŁOWA DRUGIEGO
W sensie teologicznym nie można mówić o miłości do zwierząt typu agape, czy caritas (patrz https://magazyn-dzielnamatka.org/czy-milosc-chrzescijanska-jest-taka-sama-jak-niechrzescijanska/), gdyż te możliwe są wobec osób (Bóg, człowiek), czyli istot, z którymi możemy wejść w relację. Zwierzęta osobami nie są, więc mówiąc o miłości do nich możemy stosować to pojęcie jedynie w przenośnym znaczeniu. Nawet gdy żywimy najgorętsze uczucia do ukochanego pieska czy chomika, to nie jest to miłość w ścisłym, chrześcijańskim znaczeniu, a są to jedynie uczucia (czasem niestety nieuporządkowane).

Rekonstrukcja bitwy nad Bzurą Kozłów Szlachecki, PIES TERAPEUTA.
Często jest tak, że zwierzęta nam służą (psy przewodniki, policyjne, ratownicze) i ich właściciel czuje się z nimi szczególnie związany z racji funkcji, jaką one wobec niego pełnią. Można wtedy mówić o przyjaźni z takim zwierzakiem, szczególnym związaniu z nim, itd., ale ma to się dziać w ramach określonych przez prawa natury: człowiek to człowiek, a pies to pies.

GALLARDO, KOŃ TERAPEUTA I PRZYJACIEL NIEPEŁNOSPRAWNYCH
Niektórzy teologowie zajmujący się tematyką eschatologiczną (nauka o niebie, piekle, czyśćcu), mówią, że w niebie mają szansę znaleźć się zwierzęta, które w życiu doczesnym darzyliśmy szczególnymi uczuciami lub odegrały jakąś szczególną dla nas rolę, ale to są przypuszczenia dogmatyków, a jak jest naprawdę, dowiemy się, gdy po śmierci znajdziemy się w niebie. Póki co – mamy być dobrymi ludźmi i po ludzku (czyli z miłością) traktować wszystko i wszystkich, którzy nas otaczają.

KONIE Z TEATRU CABRIOLA
Byłaby pani łaskawa wyjaśnić semantycznie, dlaczego zwierzęta “zdychają”, a ludzie “umierają”? Jako językoznawca jestem bardzo zainteresowana tym zagadnieniem.
Wydaje mi się, że to kulturowy zwyczaj.Ciekawe pytanie i w miarę możliwości poszukam odpowiedzi.