W latach 90 ubiegłego wieku w krajach anglosaskich bardzo dużą popularnością cieszyła się książkowa seria ,,Goosebumps” (pol. ,,Gęsia Skórka”) autorstwa R.L. Stine’a. W Polsce lepiej znany jest serial będący adaptacją książek. Był to rodzaj horrorów dla dzieci, zaś wkraczający w wiek dorastania bohaterowie natrafiali na dziwne i przerażające zjawiska i stwor starszych dzieci. Niemal każda książka była zamkniętą całością, jednak pewne straszydła występowały w kilku tomach, przykładem jest chociażby lalka Slappy.
Dziś przyjrzę się jednej z pierwszych odsłon serii pod tytułem ,,Let’s get invisible” (,,Stańmy się niewidzialni”)
Max wraz z bratem i przyjaciółmi znajduje na strychu swojego domu tajemnicze lustro. Okazuje się, że osoba, która znajdzie się w blasku zawieszonej nad lustrem żarówki, po prostu znika. Staje się niewidzialna jednocześnie będąc materialną, co staje się przepustką do płatania figli znajomym. Max wkrótce jednak dostrzega efekt uboczny tej pozornie niewinnej zabawy. Po kilku minutach niewidzialności bowiem pojawia się uczucie odpływania i… znikania. Czy dzieciom grozi niebezpieczeństwo?
Książki z serii ,,Gęsia skórka” są lekką literaturą, każdy tomik można przeczytać w jeden wieczór. Choć to opowieści grozy, to jest to groza z przymrużeniem oka, bez rozlewu krwi.
,,Let’s get invisible” nieco wyłamuje się ze schematu innych powieści Stine’a. Zamiast potwora mamy tu niecodzienną sytuację (choć i czarnych charakterów nie zabrakło), która początkowo jawi się bohaterom jako świetna zabawa.
Autorowi trzeba przyznać, że umie budować napięcie. Max z każdym kolejnym zniknięciem odczuwa coraz większy niepokój, dziwne samopoczucie przy przedłużającej się zabawie jest tematem przemyśleń bohaterów tak samo jak perspektywa permanentnej niewidzialności. Omawiana książka jest dobrym przykładem tego, jak można wywołać ciarki na plecach bez uciekania się do straszenia potworami.
Szkoda tylko, że bohaterowie nieco psują odbiór ciekawej historii. Mimo wszechobecnych sygnałów, że zabawa w niewidzialność może być niebezpieczna zachowują się tak, jakby byli pozbawieni instynktu samozachowawczego. Rozumiem, kieruje nimi dziecięca brawura, jednak ich parcie w nieznane wydało mi się lekko naciągane.
,,Let’s get invisible” nie jest może najlepszym tomem ,, Gęsiej skórki”, jednak bez wątpienia pokazuje talent Stine’a w pisaniu strasznych opowieści dla dzieci. Budowanie napięcia i ciekawy pomysł na historię czynią z omawianej książki pozycję wartą lektury.
Komentarze