W chwili zasygnalizowania, że ktoś chce odejść mamy tę szansę, żeby pokazać inny, konstruktywny punkt widzenia, a to z kolei może do zmiany nakłonić go, do zmiany decyzji czy myśli destrukcyjnych. Rozmowa z Danielem Dziewitem, autorem książki „ Kiedy odchodzą”.
Jeśli ten „ktoś” zapyta o cokolwiek Ciebie czy mnie i powie o kryzysie egzystencjalnym czy można go uratować przed samobójstwem?
W momencie zasygnalizowania, że ktoś chce odejść mamy tę szansę, żeby pokazać inny, konstruktywny punkt widzenia, a to z kolei może do zmiany nakłonić go do zmiany decyzji czy myśli destrukcyjnych.
Brutalnie opisujesz zdarzenia, detalicznie, szokująco momentami. Dlaczego?
To są narracje osób, które straciły kogoś, zostały osierocone poprzez czyn odebrania sobie życia. To
ich wspomnienia-nie moje. Tak wyglądały w rzeczywistości. W całym bólu, traumie i rozpaczy.
Mogłem użyć werbalnego photoshopa, ale tego nie zrobiłem z zasadniczego powodu. Jeżeli tekst jest
wstrząsający to znaczy, że zdarzenia te takimi były i uznałem, aby nie retuszować i nie zniekształcać
zdarzeń.
Jaki cel miałeś pisząc tę książkę? Spotkałeś się z rodzinami osób jak to nazywasz „dotkniętymi
samobójstwem”.
Ku przestrodze i z takiego ludzkiego przekonania, że tekst może kogoś do czegoś nakłonić-np. do
zmiany sposobu myślenia na dany temat lub zmiany życiowej decyzji. Życie nas uczy, że książka może
mieć wpływ na decyzje. W tym przypadku chodzi o przekaz „zostań!". Poczekaj, rozejrzyj się wokół.
Spójrz na świat, na siebie, i poczekaj. Często te decyzję podejmowane są pod wpływem emocji lub
środków chemicznych. Uważam, że życie człowieka nie ma wartości materialnej i warto to
przypomnieć sobie czy drugiemu człowiekowi. Istotne dla mnie są bliscy, którzy zostali i ich walka o
powrót do życia. Bo tych zdarzeń nie unikniemy wychodząc z zasady, że skoro o tym nie mówimy to
znaczy się „nie wydarzyło”. Nie uda się zaklinać rzeczywistości w momencie kryzysu wartości i coraz
częstszemu zjawisku utraty poczucia sensu czyli: nie wiem po co żyję, dla kogo, jaki jest sens istnienia.
Zająłem się ludźmi osieroconymi przez bliskich. Są to dzieci, rodzice, przyjaciele, znajomi. Zajrzałem
też do szkół…
Z danych statystycznych wynika, że więcej mężczyzn podejmuje taką decyzję.
I zostają kobiety z dziećmi, partnerki, narzeczone. Osierocone zostają osoby dorosłe i dzieci. Kobiety
szukają siły w tak dramatycznych zdarzeniach i nierzadko są obwiniane o przyczynienie się do śmierci
choć przecież wiemy, że nie miały bezpośredniej „mocy sprawczej”.
W książce opisywane są drogi
wyjścia z traumy, poskładania życia na nowo. Nie ma tam oceny i winy.
Porównuję to co się dzieje już „po” takim zdarzeniu do puzzli, układanki. Te puzzle dotknięci samobójstwem próbują poskładać sami, aby znaleźć odpowiedź na pytanie co się stało, czy mogliśmy zapobiec. W cieniu, a czasami na
pierwszym miejscu stoi zmaganie się z jakimś uzależnieniem-również sięgam w te zakamarki ludzkich słabości i chcę zaznaczyć, że ta książka nie jest opracowaniem naukowym.
Można odnieść wrażenie, że pojawia się tendencja „grania samobójstwami”osób o innej orientacji…?
Jest to zauważalne. Trąbi się o samobójstwie młodego chłopaka czy dziewczyny i stygmatyzuje wszystkich wokół-szkołę, nauczycieli, kolegów, polityków itd. bo był innej orientacji seksualnej. Sam
fakt śmierci jest dramatycznie smutny natomiast narracja jest taka: to wy jesteście źli, to przez was
tak się stało. Szczujnia nie pomaga w zrozumieniu złożoności odebrania sobie życia. Jeden ze znanych
profesorów podczas zajęć ze studentami miał wyrazić zdanie „że najpierw płeć zmieniają, a potem się
wieszają". Wzbudziło to sprzeciw niektórych studentów i oburzenie. Profesor stwierdził fakt
nieakceptowalny na forum publicznym. Niemniej jednak nie ma sensu zaklinać rzeczywistości i o
samobójstwa kogoś wprost oskarżać. To może wywoływać nieznośne poczucie winy wywołane przez
przeróżne opinie i komentarze.
Okoliczności zewnętrzne nie muszą być potwierdzeniem dylematów wewnętrznych czy biologicznych
konkretnego człowieka. Jednak na klikach się zarabia czy nakładach tabloidowych. To nic nowego.
Koncentruję się teraz na tym w jaki sposób skuteczniej pomagać.
Powstało Ogólnopolskie Stowarzyszenie Zapobiegania Samobójstwom.
Cel jest taki: wykształcić osoby wyspecjalizowane w
pomocy rodzinom, szkołom czy w firmach. Budować grupy wsparcia, otwierać przy istniejących już
przychodniach terapeutycznych gabinety dla osób „dotkniętych samobójstwem” i stanąć odważnie
twarzą w twarz z matką, ojcem, dzieckiem-i fachowo pomóc. Pojechać do szkoły i przybliżyć
złożoność takich decyzji. A nie dobijać rodziny stygmatyzacją i samotnością. Ja w to wierzę, że to
właśnie ma sens, a nie tańczenie na trumnach lub uciekanie od tematu. Chcemy stworzyć nową
specjalizację- za wcześnie jeszcze mówić o szczegółach. Taka jest pointa po napisaniu książki. Z każdej
najboleśniejszej destrukcji można wykuć konstrukcję. Brzmi to banalnie. Bohaterowie książki „Kiedy
odchodzą…” choć anonimowi- opowiadają o tym, w jaki sposób to zrobili.
Komentarze