Wyrok na Polskę zapadł 23 sierpnia 1939 roku podczas podpisywania tajnego paktu Ribbentrop – Mołotow, w którym III Rzesza i Związek Radziecki podzielili nas między siebie. Kilka dni później 1 września 1939 roku Adolf Hitler najechał na Polskę. Jako pretekstu użył argumentu, jakoby polscy żołnierze zabili Niemców z radiostacji w Gliwicach. Oczywiście była to prowokacja, a ludzi z Gliwic zabili Niemcy przebrani za Polaków.
W telewizji, w radiu czy w Internecie możemy znaleźć mnóstwo informacji o Powstaniu Warszawskim, które zaczęło się 1 sierpnia 1944, a skończyło 2 października 1944. Przez te 63 dni możemy słuchać historii tego wydarzenia, wywiadów z uczestnikami, oglądać filmy o zburzeniu stolicy albo śpiewać piosenki wojenne takie, jak „Marsz Mokotowa” lub „Warszawskie dzieci.”
I czasami mam wrażenie, że ta wielka akcja zbrojna przyćmiewa nie mniej bohaterskie czyny naszych rodaków, a chodzi mi o kampanię wrześniową, czyli początek II wojny światowej.
Wojna zaczęła się o godzinie 4:45, kiedy armia Hitlera zaatakowała nas z trzech stron granic. Z Prus Wschodnich, granicy III Rzeszy oraz z Czech i Moraw. Nie mieliśmy szans w tym starciu, ale dzielnie stanęliśmy do walki o niepodległość. Pierwszymi ofiarami nalotów bombowców był Wieluń, a zaraz po nim Westerplatte, które zostało ostrzelane z pancernika Schleswig – Holstein. Polacy mieli nadzieję, że Anglicy i Francuzi wywiążą się postanowień sojuszu i rzeczywiście 3 września wypowiedzieli Niemcom wojnę, ale oprócz zmobilizowania wojska nie zdecydowały się zaatakować Hitlera. Zostaliśmy sami i musieliśmy zrobić wszystko, żeby nie dopuścić do upadku państwa polskiego. Do największej bitwy kampanii wrześniowej doszło nad rzeką Bzurą, która rozpoczęła się 9 września, a skończyła się naszą klęską 22 września. Dodatkowo w czasie jej trwania dostaliśmy cios w plecy. 17 września zostaliśmy zaatakowani przez ZSRR i nie mieliśmy szans na obronę wschodniej granicy, gdyż większość polskiej armii walczyła z III Rzeszą, na wschodzie nie było licznego wojska. Józef Stalin też miał fałszywy pretekst, do wtargnięcia do Polski. W oświadczeniu zawiadamiał, że w Polsce nie ma już rządu i że ZSRR musi wziąć w obronę ludność białoruską i ukraińską. Rząd polski rzeczywiście ewakuował się do Rumunii, gdzie w krótkim czasie został internowany. Nie byliśmy w stanie zwyciężyć podwójnego wroga i byliśmy co raz bardziej spychani w głąb kraju, aż do walk w stolicy, która skapitulowała 28 września. Oficjalnie było już po wszystkim, ale Polacy nadal walczyli i kampania wrześniowa skończyła się 06 października kapitulacją po bitwie pod Kockiem, gdzie broń złożyła Samodzielna Grupa Operacyjna „Polesie” pod dowództwem gen. Franciszka Kleeberga. Kampania wrześniowa skończyła się klęską, ale nie zapominajmy o wielkich bohaterach, generałach oraz żołnierzach, którzy przelewali swoją krew za nas. Tak, przegraliśmy, ale czy do końca? Nie, zanim jeszcze zakończyła się rozpaczliwa obrona naszej niepodległości, już tworzyło się Polskie Państwo Podziemne i siły zbrojne, które przez kolejne kilka lat będą w konspiracji walczyć z Niemcami i Związkiem Radzieckim.
Warto wspomnieć o jeszcze jednej bitwie kampanii wrześniowej. O bitwie pod Wizną, która nazywana jest polskimi Termopilami*. W dniach 7-10 września Polacy walczyli z przeważającą siłą wroga. Naszych żołnierzy było ok. 720 osób, a po stronie niemieckiej między 30 a 40 tysięcy uzbrojonych w broń pancerną żołnierzy. Klęska była kwestią czasu, ale Niemcy byli zaskoczeni, że taka garstka żołnierzy stawiła im tak zaciekły opór.
*Termopile – bitwa stoczona w czasie wojen grecko – perskich w 480 roku przed naszą erą, kiedy to 300 zbrojnych Spartan pod dowództwem króla Leonidasa stawiało zaciekły opór ok. ćwierćmilionowej armii króla perskiego Kserksesa . Wszyscy zginęli. Termopile są symbolem bitew przegranych, ale w heroiczny sposób, niemalże do ostatniej kropli krwi.
Komentarze