AktualnościNie przegapZobacz

Kiedy ludzkość przestała być ludzkością. Część II

Darowizna na cele statutowe Fundacji Dzielna Matka:

PLN
Podziel się wpisem:

Badacze kosmosu byli ciekawi, jak jeden rozumny gatunek może podzielić się na kilka. Na zglobalizowanej Ziemi pierwszej połowy XXI wieku było to niemożliwe. Trwale odizolowane populacje natomiast nie miałyby takiego problemu.

Myliłby się jednak ten, który uznał by pięciu tysięcy warszawiaków za naród wybrany.

    W chwili eksplozji Yellowstone stolica Polski była po prostu na linii promienia teleportacyjnego. Choć z czasem potomkowie ludzi przestali używać kalendarza, to badacze kosmosu nazwali ten dzień Przeniesieniem.

 

Początek

Cztery grupy trafiły w cztery miejsca na czterech kontynentach. W działaniach badaczy kosmosu nie było losowości, tysiąc osób trafiło na sawannę, tysiąc znalazło się w tajdze na północy, kolejnych tysiąc trafiło do puszczy. Dwa tysiące znalazło się przy wielkiej oazie na pustyni. Każdy kontynent otaczała woda, nie było mowy o połączeniu lądowym.

Tysiące nieznanych sobie osób w jednym miejscu. Tysiące osób, które w jednej chwili na ekranach komputerów i telefonów widziały przerażające zdjęcia erupcji wulkanu Yellowstone, a w następnej widziały błysk po którym znajdowały się na jakimś odludziu. W otoczeniu nieznajomych. Pierwsze dni przyniosły histerię.

Dorośli mężczyźni wymierzali sobie siarczyste policzki by obudzić się z tego koszmaru. Wojujące feministki pospołu z żarliwymi katoliczkami modliły się o wybaczenie grzechów. Dzieci płakały wniebogłosy.

Mijały tygodnie, później miesiące. Wielu nie wytrzymało niejasności swojego położenia. Przegryzali sobie żyły, odmawiali jedzenia, z krzykiem odbiegało od grupy by już nigdy nie wrócić. Inni błagali o śmierć, piękne dziewczęta ofiarowywały swoje ciało w zamian za szybkie uduszenie. Nie minęło pół roku, gdy pięć tysięcy zmieniło się w kilkuset.

Sytuacja z czasem się uspokoiła. Gdy minął pierwszy szok zaczęto zadawać pytania. Gdzie jesteśmy? Co się stało? Czy ma to związek z eksplozją wulkanu? Czy to życie po życiu? Czy przybędzie pomoc? Kryzysowa sytuacja szybko sprawiła, że wyłoniono liderów. Nie oglądano się na wykształcenie czy światopogląd. Najważniejsza była zaradność i autorytet.

Wkrótce pytania ustąpiły miejsca pewności: gdziekolwiek się znaleźli to nie jest Ziemia. Takich zwierząt nie było nigdy w atlasach czy w Internecie. Coś na kształt kretoszczura z włochatym ogonem? Plujący jakimś kwasem quasi-skorupiak? Myszowate coś z futerkiem godnym kota rasy Maine Coon? To był nowy, obcy świat.

Wśród ocalałych pojawiły się różne teorie takiego stanu rzeczy. Może eksplozja wulkanu uwolniła jakąś dziwną energię, która zakrzywiła przestrzeń? Może są pod wpływem narkotyku? Ale jeśli tak, to czemu wszyscy widzą to samo?

Gdy minęło kilka lat nie było już nikogo na Moga-K, kto wierzyłby w powrót do dawnego życia. Miejsce nadziei zajęła ponura determinacja: jeżeli los tak z nimi pograł, to oni i tak przetrwają.

Nawet silna wola to czasami za mało. Jeszcze przez dziesięciolecia napady melancholii czy wręcz depresji były czymś powszechnym. Tęsknota za bliskimi i za utraconym światem nie była czymś, o czym można było zapomnieć.

Przed pierwszym pokoleniem stało wiele wyzwań.

 

Przetrwanie

Niepewna sytuacja wymusiła nagłą zmianę stylu życia. Każdy był świadom niepewnego losu swej małej grupy, a nie zapominajmy, że poszczególne grupy nie wiedziały o swoim istnieniu. Trzeba było zadbać o liczność, która, jak miało nadzieję pierwsze pokolenie, z czasem mogła pomóc w kolonizacji nowego domu, w którym zaczęto podejrzewać obcą planetę. Nastał czas nowej rewolucji seksualnej.

Każda mężczyzna i każda kobieta w zdolnym do tego wieku mieli obowiązek rodzić dzieci na potęgę. Koniec z modelem 2+1, rodzina wielodzietna wróciła do łask. Zadaniem starszych osób była pomoc w wychowywaniu najmłodszych. Żłobki i przedszkola nowych czasów działały pod gołym niebem.

Miłość fizyczna stała się codziennością. Jeżeli nocnej ciszy nie przecinały jęki rozkoszy był to znak, że każda kobieta przed okresem przekwitania jest w zaawansowanej ciąży. Oddalenie się od grupy za potrzebą groziło spotkaniem dwojga towarzyszy niedoli splecionych w miłosnym uścisku. Niezręczne sytuacje przestały być czymś niespotykanym.

Nowa rewolucja seksualna dotknęła też kwestii par jednopłciowych. Homoseksualizm przestał być domeną sporów światopoglądowych czy obiektem badań naukowców – stał się zagrożeniem. Choć tu i ówdzie nieśmiało rozlegały się głosy, że przetrwanie ludzkości poradzi sobie bez tych kilku par, to ogólnie patrzono niechętnie a wręcz z wrogością na ,,jałowe związki” jak określił to przywódca grupy z tajgi.

W grupie, która trafiła na sawannę pięć lat po Przeniesieniu o mały włos nie doszło do linczu. Kilka osób, które wybrało się na polowanie dostrzegło w zaroślach dwie nagie kobiety, nie starsze niż trzydzieści lat. Marzena i Zuzanna cieszyły się w grupie dużą sympatią, choć niektórzy plotkowali o ich braku zapału w kwestii szukania ojca dla potencjalnych dzieci.

Żona jednego z łowców zmarła wraz z dzieckiem przy porodzie, nikt nie mógł podjąć się przeprowadzenia cesarskiego cięcia. Jego koleżanka jeszcze przed Przeniesieniem straciła troje dzieci, po ostatniej ciąży wciąż jeszcze drżała, czy jej chorowita córka przeżyje choć roczek. W ich oczach widok Marzeny i Zuzanny marnujących swoją młodość na coś tak skrajnie egoistycznego, jak stosunek płciowy bez szans na poczęcie nowego członka ich małej społeczności był wręcz bluźnierstwem. Gdyby nie interwencja reszty grupy Marzena i Zuzanna, nagie i przerażone zostałyby w najlepszym razie ciężko pobite. Skończyło się na tym, że przywódczyni grupy, pani Beata, przed Przeniesieniem pułkownik Wojska Polskiego w stanie spoczynku zaordynowała, że Marzena i Zuzanna winny znaleźć sobie mężczyzn, nawet zajętych, i przynajmniej sześć razy zajść w ciążę. Potem niech przez resztę życia pomagają starszym, w ich grupie każdy ma dbać o przyszłość ludzkości.

Jedzenie

Niemniej ważną kwestią było pożywienie. Jednym z pierwszych zmartwień ludzkości na Moga-K było pytanie: co będziemy jeść? Palacze stali się pierwszymi bohaterami, zapalniczka zastąpiła złoto. Pieczone mięso jakiegoś nienazwanego zwierzęcia stawało się zjadliwe, nawet, jeśli potrafiło być żylaste. Jeszcze przed końcem ostatnich zapalniczek zaczęto eksperymentować z roślinnością. Sawanna, dżungla i oaza okazały się pod tym względem dość hojne, tajga była mniej łaskawa. Na tej ostatniej, gdy głód zajrzał w oczy tamtejszej grupie pojawiło się realne zagrożenie kanibalizmem. Gdyby pan Wojciech, programista komputerowy, nie natknął się przypadkowo na podobne do ziemniaka, kwaśne w smaku bulwy Moga-K ujrzałaby pierwszych w swojej historii ludożerców.

Drugimi bohaterami stali się ci, którzy wiedzieli, jak za pomocą patyków rozpalić ogień. Sztuka ta przetrwała jeszcze wiele tysięcy lat.

Mało kto radził sobie jednak z łowiectwem. Ludzie trafili tu tylko w swoich ubraniach i tym, co mieli w kieszeniach. Ci, których zabrał promień teleportacyjny nie mogli liczyć na technologię. Elektronika nie mogła być przeniesiona promieniem.

Zwierzęta łowiono na kilka sposobów, była to pierwsza zapowiedź dywersyfikacji sposobu życia poszczególnych grup. Choć Moga-K nie mogła poszczycić się wielkimi zwierzętami, tak sprytu nie można było im odmówić. Szybko nauczyły się unikać dziwnych drapieżców na dwóch łapach, zarówno roślinożercy jak i drapieżniki były o krok przed nowymi mieszkańcami planety. Tylko w dżungli kilka gatunków, zwłaszcza nadrzewnych, nie było gotowe na cios kamienia zrzucające je z gałęzi. I tylko to królestwo roślinności stało się domeną mięsożerców. W innych częściach świata, przynajmniej na razie, bardziej opłacalne było jedzenie roślin. Niektóre próby nowych przysmaków kończyły się biegunką i wymiotami, kilka roślin omijano szerokim łukiem po tym, jak ich degustatorzy przenieśli się na tamten świat. Mięso było luksusem, z czasem coraz bardziej wynikiem szczęśliwego losu niż świadomych starań. Rośliny były podstawą.

Co ciekawe nie starano się z kulinarnymi eksperymentami. Ognia nie rozpalano bez potrzeby, nikt nie kwapił się do roli blondwłosej restauratorki z programów z początków XXI wieku. Zresztą już dla drugiego pokolenia słowo ,,program” jawiło się jako czysta abstrakcja.

Ostatnim razem słowo ,,otyłość” rozbrzmiało na Moga-K sto trzydzieści dwa lata po Przeniesieniu.


Podziel się wpisem:
Program Rozwoju Organizacji Obywatelskich na lata 2018-2030Sfinansowano przez Narodowy Instytut Wolności - Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego ze środków Programu Rozwoju Organizacji Obywatelskich na lata 2018-2030Narodowy Instytut Wolności

Galeria. Spacery konne dla miłośników koni. 11 listopada Dzień Niepodległości. Zapisz się już dziś!

Previous article

Sejm uchwalił ustawę podwyższającą tzw. emerytury EWK. Nie wszyscy rodzice otrzymają świadczenie wyrównawcze.

Next article

Darowizna na cele statutowe Fundacji Dzielna Matka:

PLN

Komentarze

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Słowo wstępne

Drodzy Czytelnicy,
 dziękujemy Wam wszystkim i każdemu z osobna za wsparcie i zaangażowanie. Od 2021 roku utrzymujemy się sami, co oznacza, że nie mamy dotacji na projekt. Zachęcamy do wpłat na naszych dziennikarzy z niepełnosprawnościami sprzężonymi .  Nie przestajemy pisać! Działamy bez zmian! Dziękujemy, że jesteście z nami i zapraszamy do lektury magazynu.

Redakcja Dzielnej Matki

 

Darowizna

Darowizna na cele statutowe Fundacji Dzielna Matka:

PLN

Popularne wpisy

Login/Sign up