Kara Boża
Powyższy temat ściśle łączy się z problemem powołania człowieka oraz Bożej sprawiedliwości.
Pan Bóg powołuje każdego człowieka do pełni życia i do pełni szczęścia. Ponieważ wie, że mamy skłonność do czynienia sobie krzywdy (grzechy!!!), dał wskazówki jak mamy żyć – są to Boże przykazania. Równocześnie też określił konsekwencje łamania Jego nakazów. Dał nam przy tym wolność wyboru: możemy Go słuchać albo iść własną drogą. Wybór należy do nas.
Jako że jednocześnie Bóg jest sprawiedliwy, nie unikniemy skutków naszego postępowania: za dobro będzie nagroda, czyli życie wieczne z Bogiem (zbawienie), a za zło – kara, czyli wieczność w oddaleniu od Boga (potępienie).
Jeżeli dobrze zastanowimy się nad tematem kary Bożej, to tak naprawdę nie ma czegoś takiego jak karanie przez Boga. To my sami ponosimy konsekwencje własnego postępowania i to my sami wybieramy – już w życiu doczesnym – czy w wieczności chcemy być z Bogiem, czy też spędzać ją w piekle, gdzie Boga nie ma. Przy tym wybór nie polega na słownej deklaracji, ale na tym co czynimy aby wypełnić Boże przykazania. Możemy bowiem mówić, że idziemy za Bogiem, a nasze czyny mogą wskazywać na coś zupełnie innego.
Często podkreśla się, że Bóg nas kocha i jest miłosierny i że wybaczy nam nasze winy i będziemy zbawieni. Jest to prawda, ale pod jednym warunkiem: że my będziemy tego chcieli i że będziemy Boga o to prosić oraz że wykażemy skruchę za nasze złe postępowanie. Bóg stworzył nas bez nas, ale nie zbawi nas bez nas. On tak nas kocha, że nawet pozwoli się nam potępić, jeżeli tak wybierzemy.
Współcześni ludzie najbardziej chyba grzeszą pychą, stawiając Pana Boga u swoich stóp i czyniąc Go wykonawcą swoich zachcianek. Pan Bóg cierpliwie znosi naszą niedojrzałość, starając się jednocześnie naprowadzić nas na dobrą drogę i może powstać wrażenie, że Boga nie ma lub że nie interesuje się nami. Tymczasem całym naszym postępowaniem wytyczamy sobie drogę w wieczności. Na końcu życia każdy człowiek spotyka się z Bogiem – bez względu na to, czy mówił, że jest wierzący, czy też niewierzący. Jak zgodnie stwierdzają teologowie, przed Bożym miłosierdziem i miłością idzie Boża prawda i sprawiedliwość. Prawdopodobnie najbardziej bolesne jest to, że my sami – stając w nagiej prawdzie o własnym życiu – dokonujemy wyboru: czy zasłużyliśmy na niebo czy na piekło.
Tak więc obrazki o karzącej ręce Boga są w świetle Bożego Objawienia i nauczania Kościoła tylko symbolicznymi ilustracjami. Rzeczywistość jest taka, że w momencie urodzenia dostajemy szansę na święte, czyliszczęśliwe życie. Musimy jednak żyć w sposób, jaki jest dla nas bezpieczny, a więc zgodnie z Bożymi przykazaniami. I nie tylko mówić, że tak żyjemy, ale naprawdę tak żyć. W przeciwnym razie unieszczęśliwiamy samych siebie. To jest zresztą widoczne już w doczesności, bo przecież nie można mówić, że np. przestępcy są szczęśliwymi ludźmi.
Każdy z nas jest kowalem własnego losu, a Pan Bóg po to dał nam rozum, żebyśmy go używali do dobrych rzeczy.
Komentarze