Dzień pierwszy
Boże Narodzenie to Święta tęsknoty. Szczególnie w naszej, polskiej tradycji -najbardziej rodzinne święta w roku. Samotność, oddalenie od najbliższych w Wigilię to wielkie dla większości Polaków cierpienie. Za czym tęsknimy? Za ciepłem, pokojem, chwilą beztroski, poczuciem bezpieczeństwa. Za kimś, kto nas zrozumie, przygarnie, przytuli. Na chwilę zostawmy wszystkie troski i odnajdźmy w sobie serce dziecka. Niech radość mimo wszystko zapanuje przy choince. Nawet tej najskromniejszej, jednej może gałązki. Bóg jest tym, który nasze marzenia spełnia. On rozumie, przygarnia i przytula, daje pokój i troszczy się o każdego z nas. Pozwólmy Mu pomartwić się o nas.
Dzień drugi
Sprzątanie, pieczenie, zakupy, prezenty. Miłość do najbliższych kosztuje zmęczenie i ….pieniądze. W końcu te ostatnie mają jej służyć. Staramy się sprostać tradycji, czasem tylko symbolicznie, czasem z wielkim rozmachem. Czy nie dajemy się uwieść zewnętrznej oprawie, gubiąc po drodze do sklepów to, co najważniejsze? Zostawmy trochę czasu i luzu na radość. Zwykłą, ze spotkania, z przebaczenia może, z tego, że ktoś o nas w tym czasie pamiętał, z pamięci o kimś, kto od dawna czeka na nasz głos w telefonie czy kartkę- kocham, przebaczam, przepraszam, jesteś dla mnie ważny.
Kupujmy rzeczy, które sprawią przyjemność. Dajmy znak: „Wiem, co lubisz, kiedy się uśmiechniesz, co ci potrzebne, ale nigdy nie miałeś odwagi sam sobie tego sprawić”. Ten dzień jest wyjątkowy. Teraz trochę poszalejemy. Jesteśmy przecież wszyscy dziećmi. Dziećmi Boga.
Nie o to chodzi, żeby poświąteczne długi spłacać przez cały rok. Można drobiazgiem okazać serce. Można wydać tysiące – bez serca.
Bóg narodził się jako Człowiek, żeby pokazać nam, jak jesteśmy ważni dla Niego.
Dzień trzeci
Krótki rachunek sumienia nie zaszkodzi wierzącemu i niewierzącemu. Tradycja budowana przez pokolenia przekazuje w zewnętrznej oprawie sens Świąt Bożego Narodzenia. Pokój i pojednanie. Pojednanie skłóconych ze sobą, bogatych i biednych, mądrych i mniej mądrych. To chwila, w której nie ma swoich i obcych. Pusty talerz przy wigilijnym stole stawia nam pytanie: cośmy zrobili, żeby choć o milimetr zmniejszyła się przepaść między ludźmi? Tymi, których znam, czasem najbliższymi, czasem bardzo dalekimi? Milimetr do bardzo dużo. Miliony milimetrów dadzą kilometry. Kilometry dobra. Samo się nie zrobi. Nasze marzenie o świecie sprawiedliwym i spokojnym musimy realizować sami. Bezbronny Bóg w betlejemskiej grocie czeka, aż Go zauważymy. Nie wzbudza w nas lęku, bo jest dzieckiem. Tak chciał. Wzbudzić w nas serdecznie uczucia do Niego. Ukrytego w drugim człowieku, naszym bliźnim.
Komentarze