AktualnościWażneWiara

Życie pozagrobowe Słowian

Darowizna na cele statutowe Fundacji Dzielna Matka:

PLN
Podziel się wpisem:

 

W związku z tym, że jest listopad i że na początku miesiąca mieliśmy święta Wszystkich Świętych i Zaduszki, postanowiłam przybliżyć Wam temat życia pozagrobowego w dawnych czasach i w innej kulturze niż chrześcijaństwo. Wybrałam temat Słowian, bo to nasze tereny. Niestety nie ma zbyt wiele informacji o wierzeniach Słowian nie tylko w kontekście bogów, ale i kultu zmarłych. Wiedza naukowców opiera się na odkryciach archeologicznych, domysłach i zestawieniach źródeł z całego terenu zamieszkiwanego przez te ludy. Czy rzeczywiście tak było? Nie widomo, ponieważ wciąż trwa dyskusja naukowców związanych z tą dziedziną. co i raz ktoś podsuwa nowe pomysły i obala stare.

Jednak coś tam wiemy i o tym napiszę.

Słowianie na pewno wierzyli w życie pozagrobowe, ponieważ to pokazują groby, które są dobrze wyposażone na przyszłe życie. Oczywiście do naszych czasów dotrwały tylko te, które należały do najważniejszych i najbogatszych grup społecznych. Na przykład wojownicy byli chowani w pełnym rynsztunku, a nawet niekiedy ze swoim wiernym rumakiem. Rodzina dbała o to, żeby zmarłemu niczego nie zabrakło po tamtej stronie, więc wyposażała groby we wszystko, co mogło się zmarłemu przydać, np. narzędzia, broń, pieniądze itp.

Wiemy, że kraina zmarłych nazywała się Nawia i tam wędrowały dusze. Słowianie wierzyli w duchy przodków i w to, że te opiekują się nimi i że raz na jakiś czas pojawiają się wśród żywych. Uważali, że śmierć jest czymś dobrym i radosnym, dlatego nie rozpaczali tylko organizowali przy grobie krewniaka stypę, w czasie której ucztowali. Niejednokrotnie pogrzeb był jednocześnie weselem, gdyż zdarzało się, że wraz ze zmarłym chowano kobietę (dobrowolnie), która miała być w zaświatach jego żoną. Mogła to być wdowa, a mogła być też nałożnica. Zmarłych palono na stosie, a prochy chowano w urnach, tak zwanych popielnicach lub w skrzynkach, które później umieszczano w grobie. Te mogły być płaskie lub w postaci kurhanów. Jak już wspomniałam dla Słowian śmierć była przejściem do lepszego świata i ważne było dobre wyposażenie zmarłego na tamte życie. Krewni bardzo o to dbali, ponieważ źle wyekwipowany krewniak mógł wrócić pod postacią upiora lub demona. Wierzono również, że jeśli źle się spali zwłoki, to zmarli mogą wrócić jako wampiry. Dlatego tak ważne dla nich było całopalenie.

Żywi nie zapominali o swoich przodkach i przy ważniejszych okazjach wspominali ich i oddawali cześć, na przykład podczas Dziadów.

Dziś w okolicach listopada często się mówi i dyskutuje o Haloween i że to takie polskie Dziady. No nie.

Ponieważ mają inny charakter i inne znaczenie. Nie ma tu mowy o demonach i innych straszydłach, ani nie chodzi o żaden cukierek czy psikus.

To słowiańskie Święto Przodków, podczas którego „dziady” odwiedzały swoje rodziny.

To były święta, podczas których wspominano zmarłych i rzeczywiście oczekiwano ich odwiedzin. Żeby było ciekawiej Dziady nie odbywały się tylko raz w roku, mogły się powtórzyć nawet sześć razy, ale najważniejsze były te wiosenne i jesienne.

Spotykano się wtedy przy grobach i ucztowano, palono ogniska i stawiano lampy w oknach lub na progach domów. A to wszystko po to, żeby zmarła dusza trafiła do domu, żeby się nie zgubiła, ale był to też drogowskaz powrotny do Nawii. Ogień miał też odstraszać dusze, które przemieniły się w upiory, które mogły szukać zemsty.

Podczas uczt wylewano napoje i upuszczano jedzenie, żeby przodek w czasie wędrówki mógł się posilić. Uważano, że w tych dniach pojawiający się żebracy, to zmarli w postaci ubogiego, dlatego goszczono takich ludzi i karmiono do syta. W tym czasie nie tylko bawiono się hałaśliwie na cmentarzach czy w domach, ponieważ był to też czas zadumy i wspominania. Wierzono, że przodkowie nawiedzają domy, więc robiono wszystko, żeby och nie urazić. Nie wolno było szyć, żeby duch nie zaplątał się w nici, nie wolno było hałasować, żeby się nie obraził. Nie palono w piecu, ponieważ przodek mógł wejść przez komin. Chodziło o to, żeby dusza mogła spokojnie wędrować, a potem wrócić do Nawii i stamtąd mieć pieczę nad swoją ziemską rodziną.

Według źródeł nasze palenie zniczy na cmentarzach ma symbolikę sięgającą czasów przedchrześcijańskich. Mówi o pamięci i szacunku dla zmarłego.

I na koniec ciekawostka. Nie wiem czy wiecie, ale u naszych prawosławnych braci jest zwyczaj jedzenia przy grobie zmarłego, a to pewnie też ma korzenie wierzeniach dawnych Słowian.


Podziel się wpisem:
Program Rozwoju Organizacji Obywatelskich na lata 2018-2030Sfinansowano przez Narodowy Instytut Wolności - Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego ze środków Programu Rozwoju Organizacji Obywatelskich na lata 2018-2030Narodowy Instytut Wolności

Przepis na świąteczny obiad siostry Małgorzaty Chmielewskiej

Previous article

Lekarz w służbie zbrodniczego systemu

Next article

Darowizna na cele statutowe Fundacji Dzielna Matka:

PLN

Komentarze

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Słowo wstępne

Drodzy Czytelnicy,
 dziękujemy Wam wszystkim i każdemu z osobna za wsparcie i zaangażowanie. Od 2021 roku utrzymujemy się sami, co oznacza, że nie mamy dotacji na projekt. Zachęcamy do wpłat na naszych dziennikarzy z niepełnosprawnościami sprzężonymi .  Nie przestajemy pisać! Działamy bez zmian! Dziękujemy, że jesteście z nami i zapraszamy do lektury magazynu.

Redakcja Dzielnej Matki

 

Darowizna

Darowizna na cele statutowe Fundacji Dzielna Matka:

PLN

Popularne wpisy

Login/Sign up